Pierwszy

 Pierwszy rozdział niestety krótki, ale liczę, że zrozumiecie :) Weekend przed świętami nie sprzyja pisaniu, ale chciałam coś wreszcie dodać, żeby nie było, że umarłam xD

  
Małe drzwiczki prowadzące do piwnicy znajdowały się tuż przy schodach. Hermiona zdjęła z siebie płaszcz i chwytając zakupy, ruszyła w tamtą stronę. Pociągnęła za cienki sznurek i w pomieszczeniu zrobiło się jasno, ukazując kilka regałów z zapasami jedzenia oraz porozrzucane stare meble, pamiątki rodzinne i inne nieużyteczne przedmioty. Dziewczyna wyjęła kilka puszek z gotowymi potrawami i postawiła je w równym rządku na półce. Najpierw dżemy i powidła, potem gotowane warzywa, a na końcu gotowe dania, które można było przygotować w pięć minut, przynajmniej tak pisało na etykietce. Potarła palcami skronie, kiedy wyczuła kolejny, pulsujący ból. Wiedziała, że ma za dużo na głowie, zbyt wiele obowiązków, a zbyt mało czasu na odpoczynek. Podeszła do przeciwległej ściany i przyłożyła do niej drobną dłoń. Palce niemal wtopiły się w kamień, aż w końcu była w stanie przejść na drugą stronę. 
Taki sposób wejścia wymyślił nie kto inny jak Dumbledore. Na ich szóstym roku, kilka miesięcy przed jego śmiercią, zaprosił ją do swojego gabinetu, by zapoznać z planem awaryjnym w razie komplikacji. Już wtedy ogół społeczeństwa zdawała sobie sprawę z rosnącej siły Voldemorta i sam Albus nie ukrywał, że niestety większe szanse na powodzenie ma Czarny Pan, który z każdym dniem przeciągał na swoją stronę mnóstwo ludzi.
Udał się wtedy razem z nią do jej domu i wspólnymi siłami, łącząc magie, utworzyli tajemne przejście, które prowadziło głęboko w dół pod fundamenty.

Hermiona szła szybkim krokiem przez wąski i wilgotny korytarzyk. Z każdym krokiem znajdowała się coraz niżej, a podmuchy chłodnego powietrza powodowały nieprzyjemne ciarki, targające całym jej ciałem. W końcu stanęła przed metalowymi drzwiami i za pomocą różdżki, otworzyła je powoli, ukazując sporych rozmiarów salon. Ogień z kominka tlił się nadal, chociaż z każdą minutą był coraz mniejszy, ale mimo tego w pomieszczeniu było przyjemnie ciepło. W ścianach zostały wyczarowane sztuczne okna, które wpuszczały do środka odrobinę wyimaginowanego słońca, a czerwone kanapy wprowadzały więcej życia. Na środku salonu stał wielki stół, obładowany kilkoma książkami i talerzami, których nie zdążyła wczoraj pochować.

-Ginny?- szepnęła podchodząc do jednego z krzeseł, na którym siedziała rudowłosa dziewczyna, opierająca się policzkiem o zimny blat. Pod wpływem głosu otworzyła powoli oczy i rozejrzała się zdezorientowana.

-Mmm…?- wymruczała, ale widząc Hermionę, wyprostowała się jak struna.- Jesteś wreszcie! Czekałam na Ciebie od chwili, kiedy wyszłaś. Dobrze, że wróciłaś.

- Zawsze wracam, Gin. Trzymaj- przeturlała po blacie zielone jabłko, które wyciągnęła z siatki.- Twoje ulubione, jeszcze kwaśne- uśmiechnęła się, kiedy przyjaciółka wgryzła się owoc.

- Przyniosłaś wszystko tutaj?

-Nieee… Puszki są na górze. Świeże rzeczy mam tu, dla Twojej mamy.- pomachała w górze foliową torbą.

- To dobrze, ucieszy się, bo już nie miała co robić i za dużo myślała. A tak wreszcie zajmie się gotowaniem i będzie spokój z jej lamentowaniem.

-Ginny, nie mów tak. To nic dziwnego, że tak reaguje. Nie ma kontaktu z Billem i Percym i nie wiadomo, czy kiedykolwiek będzie miała.- Hermiona oparła się o jedno z krzeseł. Starsi bracia Ginny zniknęli z kraju praktycznie od razu po zakończeniu wojny. Zrobili to po części z rozkazu swojej matki, która wysyłała ich do Francji, by tam w spokoju na nich zaczekali. Bill miał zostać ojcem, dlatego nie zapierał się zbytnio, wierząc, że za kilka dni i tak wszyscy się spotkają. Niestety wyszło inaczej i teraz nikt nie miał z nimi kontaktu. Hermiona wątpiła, że w ogóle żyją, ale nie chciała mówić tego głośno. Wesleyowie i tak sporo przeszli, nie potrzebowali więcej zmartwień.

- Snape już wstał?

- Nie mam pojęcia. Nie widziałam go dzisiaj.- rudowłosa wzruszyła ramionami, bawiąc się ogryzkiem.- A co słychać na górze?

- Nic nowego. Dzisiaj kolejna osoba złamała ich zaklęcie.

- Naprawdę?! Która to już?

- W tym tygodniu piąta. Niestety mam złe przeczucia. Zamordowali małego chłopca.- Hermiona położyła siatkę na stole, udając, że rozpakowywanie jest ciekawsze. Nie chciała widzieć szoku w oczach Ginny, która przejmowała się każdą taką sytuacją.

- Chcesz przez to powiedzieć, że nawet dzieci zaczynają się uodparniać?

- Na to wychodzi… Voldemort nie może sobie pozwolić na takie potknięcia, a co za tym idzie…

- Będzie musiał zmodyfikować Imperiusa jeszcze bardziej.- przyjaciółka weszła jej w słowo i dokończyła za nią, nie bacząc na jej karcący wzrok.

- Tak, Gin. A to oznacza, że Patrole będą chodziły po domach częściej niż raz na miesiąc.

- Musisz porozmawiać ze Snape’em.

- Wiem. Pójdę do niego już teraz. Mam dla niego kilka składników do eliksirów.- dziewczyna poklepała się po kieszeni spodni i ruszyła w kierunku dwóch par drzwi. Jedne prowadziły do korytarzyka z sypialniami, a za drugimi kryła się niewielka kuchnia, w której przede wszystkim urzędowała Molly Weasley.

- Znowu byłaś na targu? Miałaś w tym tygodniu tam nie chodzić- przyjaciółka spojrzała na nią z wyrzutem.- Dobrze wiesz, że to niebezpieczne.

-Błagam Ginny, nie matkuj mi. Dobrze, że tam poszłam, bo udało mi się wymienić kilka eliksirów na składniki i bandaże. A paszteciki Twojej mamy wymieniłam na kilka par ubrań, także nie narzekaj, ok?

- Zawsze tak mówisz, ale nie liczysz się z konsekwencjami!- słyszała jeszcze krzyk rudowłosej, kiedy zniknęła na ciemnym korytarzyku. Pierwszy pokój należał do niej, młodej Weasleyówny i Luny, w kolejnym spała Molly z McGonagall, w następnym był Harry, Ron i Neville. W przedostatniej sypialni spał ledwo żywy Ollivander, a ostatni, najmniejszy pokoik zajmował Snape. Dziewczyna przystanęła pod drzwiami i przyłożyła do nich ucho, ale odpowiedziała jej grobowa cisza. Mistrz Eliksirów zazwyczaj wstawał wcześnie i zabierał się do pracy lub siadał w salonie z książką i ubliżał innym, co w szczególności denerwowało Rona, który nigdy nie potrafił zrozumieć specyficznego charakteru swego profesora.
 

Hermiona zapukała niepewnie i odeszła kilka kroków w tył. Zdążyła się przyzwyczaić, że Snape nie otwierał drzwi, a szarpał nimi ostentacyjnie i stawał w progu, wzbudzając mieszane uczucia. Jednak tym razem, mężczyzna uchylił je i wyjrzał zza małej szpary.

- Czego chcesz?- warknął, siląc się na stanowczy ton, chociaż głos miał zachrypnięty. Hermiona zdała sobie sprawę, że obudziła mężczyznę i w pierwszym odruchu, chciała stamtąd iść. Zebrała się jednak szybko w sobie i pogrzebała w kieszeni, wyjmując pomniejszoną paczuszkę. Zamachnęła różdżką, a w jej ręce pojawił się szary papier, który owijał ciasno ingrediencje.

- Przyniosłam składniki do eliksiru Słodkiego Snu i Spokoju. Tylko tyle udało mi się dziś zdobyć.

- Właź- kolejny rozkaz. Zastanawiała się, czy Snape potrafi inaczej rozmawiać, czy taki ton wpisany był już w jego naturę. W pokoju panował zaduch. Kątem oka widziała, jak zarzuca na siebie czarny szlafrok i szybkimi ruchami poprawia pościel na łóżku.- Siadaj przy biurku, Granger.

Posłusznie wykonała polecenie i przysiadła na twardym krześle, jedynym, jakie się tu znajdowało. Snape usiadł na skraju łóżka i wyciągnął żylastą dłoń po pakunek.

- Miałaś tam nie chodzić. Bynajmniej nie w tym tygodniu.- rzucił spokojnym tonem, który najczęściej stosował podczas lekcji. Hermiona wzruszyła ramionami, ale widząc jego wzrok, odpowiedziała.

- Była okazja. Udawałam, że idę po zakupy, wstąpiłam na targ raptem na dziesięć minut. To była szybka wymiana, profesorze. Nic się nie stało.

- Nic? Jesteś pewna?- patrzył intensywnie w jej oczy, starając się wyszukać emocji, których niestety nie potrafiła przed nim ukryć. Wiedział, że kłamie. Miała to wypisane na twarzy, a jej czoło zmarszczyło się, tworząc kilka zmarszczek, kiedy zdała sobie sprawę, że znowu się wydała.

- Chłopiec, góra dwanaście lat. Uwolnił się.- westchnęła i schowała twarz w dłoniach, wzdychając przy tym głośno.- Wzmogą kontrole, łapanki i zaczną częściej przychodzić do domów. Musi pan opracować silniejsze przeciwzaklęcie, bo obawiam się, że kolejnym razem, może mi pan nie pomóc i stanę się takim samym gównem, jak wszyscy inni.

Komentarze

  1. Niesamowite... wspaniałe opowiadanie.
    Bardzo ciekawie pomyślane z tym ukrytym... schronem, chyba mogę tak to nazwać.
    Akcja powoli się rozkręca, czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały.
    Chciałabym przy okazji życzyć Wam wszystkim Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku.
    A Tobie, droga Autorko, życzę Weny, czasu i pomysłu.
    Pozdrawiam ciepło
    bullek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      Ja również życzę Wszystkiego Najlepszego w te Święta :))
      Buziaki :*
      pysiame

      Usuń
  2. Hmmm... Akcja bardzo ciekawa, a pomysł z tym Voldziem, który wygrał wojnę cudny :* Cud, miód i orzeszki :p Standardowo zapraszam do siebie : darkheartsstory.blogspot.com
    No i wesołych świąt!!!
    Pozdrawiam i całuskuję(LOL?)
    ~Lady Darkness

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam wrażenie, że to opowiadanie będzie pełne zaskakujących sytuacji, bo... No cóż raptem pierwszy rozdział, a ja już mam takie "wtf?! co się tam dzieje?!"
    Zaskakuje sam fakt, że to Voldemort wygrał tę wojnę i... Kojarzy mi się to trochę ze stanami okupacyjnymi w Polsce przed laty, może dlatego wydaje mi się to być tak bardzo realne.
    Czekam na dalszy ciąg :*
    Uściski <3
    Mio ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Pysiame, jesteś moją MISTRZYNIĄ! To dopiero prolog i pierwszy rozdział, a ja już jestem przeładowana emocjami bijącymi z ekranu! Ten strach, gorycz wyzierające z tego rozdziału są niemal namacalne. Z pewnością nie będzie to lekkie i przyjemne opowiadanie, ale to tym bardziej mnie zachęca. Rzeczywistość, którą opisujesz jest straszna, przerażająca. Nie dość, że Voldemort wygrał to jeszcze wprowadził taki terror.
    Pomysł jest bardzo oryginalny, rzadko spotyka się opowiadania, w których wojnę wygrywa ciemna strona. Zapowiada się naprawdę bardzo obiecująco i z pewnością będę czekać na dalsze rozdziały :)
    Ściskam mocno :*
    Bibliofilka

    OdpowiedzUsuń
  5. Oh. Nieźle, naprawdę. Jestem bardzo pozytywnie nastawiona do tego opowiadania, nawet nie jestem zaskoczona - blog o Titanicu mówił sam za siebie, wyczuwa się w nim wysoki poziom. Co więcej, tutaj również go czuć.
    I Snape w twoim wydaniu... mogę go zagarnąć dla siebie? Jest cudowny, idealnie się wkomponujesz w jego rolę. Hermiona nie jest do końca Hermioną, ale wątpię, aby zachowała swój charakter, kiedy Riddle włada światem. To jest naprawdę dobry pomysł na opowiadanie, uwielbiam mroczne klimaty w Sevmione - dopiero wtedy ich... zażyłość, jest w taki surowy sposób uwydatniona.

    I mam drobną uwagę, bo ja tylko chwalić nie potrafię.
    ,,- Chłopiec, góra dwanaście lat. Uwolnił się.- westchnęła i schowała twarz w dłoniach, wzdychając przy tym głośno." - jeśli kończysz wypowiedź niezależną kropką, ,,westchnęła" powinno zaczynać się z wielkiej litery. Jeśli nie postawisz na końcu kropki, ,,westchnęła" dalej będzie z małej.

    W każdym razie - wciągnęłam się niesamowicie. Teraz będę szła do twojego następnego bloga, aby zapełnić tą swoją dziurę w sercu. Bez wątpienia będę czekać na następny rozdział. :)
    Salvio
    http://powojenna-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. super prolog i rozdział, aż ciary przechodzą! Niecierpliwie czekam na dalszy ciąg.
    Weny życzę, Lamia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział, czytam Titanica i wiem że to opowiadanie będzie również świetne. Pozdrawiam i weny życzę,Calida.

    Ps. Na rysunku Mroczny Znak jest na prawej ręce :P

    OdpowiedzUsuń
  8. No, robi się coraz ciekawiej. :)
    Aż mnie skreca, bo nie mam pojęcia, co może się dalej wydarzyć.
    ~~mlodzia113

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty