Drugi

Nadrabiam zaległości. Uf. Po sesji :D
Mio, jesteś boska.
Tyle w temacie.







Milczała, nie chcąc denerwować go jeszcze bardziej. Wiedziała, że nie toleruje gadulstwa i przeszkadzania, kiedy starał się skupić. W ogóle tolerował mało rzeczy, a najbardziej nie mógł znieść utartych zachowań Gryfonów, które zakorzeniły się w niej i chłopakach.

Wykręciła bezwiednie palce, nie zwracając nawet uwagi, że z każdym ruchem, po pokoju roznosi się nieprzyjemne strzyknięcie. Dopiero teraz zaczęła przetwarzać w pamięci poranne zdarzenia.

- Przestań, Granger…- jego szorstki rozkaz zatrzymał jej dłonie i zmusił do kontaktu wzrokowego. Widziała, jak rusza wargami, ale nie słyszała żadnych dźwięków. Znowu odpłynęła.


Nadal nie mogła uwierzyć, że Snape zmienił się na jeszcze gorsze. I nie chodziło o jego osobowość - ją zawsze miał paskudną, w tej sprawie nic się nie zmieniło - za to jego wygląd był tragiczny. Pamiętała go jeszcze, jako wysokiego, co prawda szczupłego mężczyznę, ale posiadającego grację. Teraz miał o wiele dłuższe włosy niż wtedy. Nierówne, przyklapnięte pasma sięgały za ramiona, kości policzkowe były bardziej widoczne, a groźne oczy wydawały się być wciśnięte w czaszkę. Nie takiego go znała. Nie takiego znać chciała.


Odchrząknęła przepraszająco.


- Zastanawiam się, jakim cudem jeszcze żyjesz - zaczął.- Jesteś nieuważna, jakbyś chodziła z głową w chmurach. Nieodpowiedzialna, z niską kulturą osobistą. Przez cały czas mówiłem i tłumaczyłem, a ty, bezczelna idiotko, gapisz się w przestrzeń.

Nienawidziła, kiedy ją obrażał. A robił to często. Już dawno przestała być jego uczennicą i aż ją korciło, aby mu odpyskować. Była dorosła, samodzielna, to ona dała mu schronienie i to on powinien dostosować się do jej zasad. Zacisnęła jednak popękane usta, po cichu licząc, że zaraz przestanie na nią najeżdżać.

Pomyliła się.

Jego zimne, szorstkie palce ujęły ją za brodę i szarpnięciem postawiły na nogi. Znów to robił. Przestawał nad sobą panować, widziała to po jego rozbieganych źrenicach.


- Masz mnie słuchać, Granger. Jeśli chcesz żyć, masz słuchać!- warczał i pluł prosto w jej twarz - Przez tyle lat starałem się wpoić do twojej mugolskiej głowy, że nie lubię się powtarzać, a ty nie potrafisz przyjąć tego do wiadomości.


- Proszę mnie puścić - odtrąciła jego rękę i odeszła w tył.- Znowu pan to robi! Nikomu nie jest łatwo, każdy ma swoje zmartwienia, ale pan przechodzi wszystkich! Nie jesteśmy w Hogwarcie, więc nie ma pan prawa mnie pouczać. Robię, co mogę, aby każdy był tu bezpieczny, więc chociaż raz, profesorze Snape, proszę zachować się, jak na człowieka przystało. Rozumiem, że nie przywykł pan do zamkniętego trybu życia, że nie może pan znieść towarzystwa ani bezczynności, ale taka namiastka życia, jest chyba lepsza niż tortury i śmierć, prawda?


Nareszcie spoważniał, bo wyprostował plecy i utkwił w niej zimne spojrzenie. Nigdy nie przyznałby się do błędu ani do tego, że miała rację, że czuje się bezsilny, a jedyną iluzją dawnego egzystowania, była możliwość warzenia eliksirów.


- Wróćmy do rozmowy - zarządziła, ale nie usiadła, bojąc się, że może znowu wybuchnąć.- Będę wdzięczna, jeżeli powtórzy pan, profesorze.


- Podobno nie jesteśmy już w Hogwarcie, więc nie jestem profesorem - odgryzł się cierpko, owijając się mocniej czarnym szlafrokiem, jakby chciał odgrodzić ciało od niewidzialnego niebezpieczeństwa.


- Po prostu proszę powtórzyć - westchnęła. Była zmęczona jego zachowaniem, była zmęczona powojennym życiem, wczesnym wstawaniem, pracą, zajmowaniem się ledwo żywym Ollivanderem i atakami paniki Molly Weasley.


- W pewien sposób wiem, jak działa Czarny Pan. Znam sporo klątw i zaklęć, których używał i używa do dziś, więc jak już mówiłem, kiedy nie słuchałaś, myślę, że nie będzie problemu, żebym złamał wzmocnionego Imperiusa. Zostaw to mnie.


Kiwnęła tylko głową, chcąc wyjść z ciemnego pokoiku. On również nie powiedział nic więcej, tylko jak każdego ranka, podał jej Eliksir Wzmacniający dla starszego czarodzieja i prawie wypchnął za drzwi, zamykając je z trzaskiem.


- I ty uważasz, że ja nie mam kultury…- szepnęła oskarżycielko i weszła do sypialni obok, w której przebywał twórca różdżek. Duże, dwuosobowe łóżko stało na środku, ukrywając pod stertą kołder schorowanego mężczyznę. Jak co dzień rozchyliła ciężkie zasłony.


- Panie Ollivander? Pora na eliksir - przysiadła na łóżku, odgarniając mu siwe włosy z czoła. Otworzył zmęczone powieki, pod którymi znajdowały się niemal wyblakłe źrenice i uniósł nieporadnie kąciki ust.


- Prosiłem, abyś mówiła mi po imieniu. Wtedy czuję się chociaż trochę młodziej i lepiej - zachrypiał i odkaszlnął, odchylając głowę w bok.


- Dobrze, Garricku - sięgnęła po materiałową chusteczkę, która leżała na stoliku i podała mu, by mógł zakryć usta.- Severus zrobił dla ciebie kolejną porcję Wzmacniającego, dasz radę się podnieść?


- A więc jesteście po imieniu?- zapytał wolno.


- Nie, oczywiście, że nie. Nie śmiałabym, ale teraz nie słyszy, więc…- odpowiedziała pospiesznie, zdając sobie sprawę, że faktycznie wypowiedziała jego imię. To było niewłaściwe.


- Pamiętam, jak przyszedł do mnie pierwszy raz do sklepu - zaczął staruszek i z niemałym wysiłkiem, oparł się o poduszkę, którą podłożyła mu pod plecy.- Zawsze był takim tajemniczym, zamkniętym chłopcem.


- To już nie jest chłopiec - poprawiła go, wyciągając korek z buteleczki.- Tu już nie ma dzieci.


- Jesteście ode mnie tyle młodsi, że dla mnie zawsze będziecie dziećmi - popatrzył na nią z wdzięcznością, kiedy przytrzymała eliksir przy jego bladych ustach. Położył pomarszczoną, żylastą dłoń na jej i uścisnął.  - Dobra z ciebie dziewczyna. Cieszę się, że mnie znalazłaś.


- I ja też się cieszę.


Znalazła Ollivandera trzy miesiące temu, blisko domu. Leżał w przydrożnym rowie, cały zakrwawiony, przemoczony i brudny. Z początku nie miała pojęcia, że to on. Była pewna, że Patrol zabawił się kolejnym nieszczęśnikiem, którego skatował i zostawił na pastwę losu. Cudem udało jej się przelewitować go do domu, chociaż serce tłukło się jak szalone, kiedy mijała ciemne uliczki. Śmierciożercy mogli pojawić się w każdej chwili, w najmniej oczekiwanym momencie.


- Proszę odpoczywać, a ja zaraz przyniosę jakieś śniadanie. Podejrzewam, że pani Weasley już buszuje po kuchni.


- Och, Molly to taka kochana dziewczyna.


Hermiona
uśmiechnęła się tylko z politowaniem, kiedy czarodziej układał się wygodniej w łóżku. Mimo ciężkiego stanu mężczyzny, to właśnie z nim potrafiła spędzić najmilej czas, nie zamartwiając się koszmarami dnia codziennego. Dzięki jego szczerości, niemal czuła z nim więź. Był jej „pacjentem”. Uratowała go, dba o niego i zrobi wszystko, by stanął na nogi.


- A jak praca?


- Bez zmian - odpowiedziała, wypuszczając powietrze z płuc. Praca: temat tabu.


- To znaczy?- dociekał jak zawsze.

- To znaczy, że nadal udaję szlamę pod wpływem zaklęcia. To straszne, kiedy widzę resztę czarodziei, którzy nie zdają sobie sprawy z tego, co robią, co się dzieje. Wykonują każde polecenia, patrząc przed siebie, z wymalowanym spokojem na twarzy. A ja muszę siedzieć w centrum tego gówna. Widzę rzeczy, których widzieć nie chce i muszę robić rzeczy, których robić nie chce - wyrzuciła z siebie, czując niewielką ulgą, że wreszcie może powiedzieć to na głos.


- Moja droga, robisz o wiele więcej, niż ci się wydaje. Jesteś inteligenta, a dzięki temu i my możemy żyć. Dzięki tobie jesteśmy tu bezpieczni, nikt nie wie, że żyjemy, a w ich oczach jesteś kontrolowana tak jak reszta społeczeństwa. Wiem, że ze względu na swoje pochodzenie traktują cię gorzej, ale zawsze byłaś silna.


- Tak… Może i tak, ale robi się coraz gorzej. Nie mam problemu z oszukiwaniem, chociaż czasem mam ochotę splunąć tym świniom w twarz, kiedy wykorzystują kolejne czarownice. To się dzieje codziennie, nie patrzą na to, czy są na korytarzach Ministerstwa, czy w windzie. Te biedne dziewczyny nie zdają sobie nawet z tego sprawy, nie mówią, nie krzyczą, nawet nie jęczą!- wykrzykiwała narastający ból, nie mogąc znieść pojawiających się obrazów.- Na pewno znasz Lucjusza Malfoya… Jest najgorszym kutasem, jakiego miałam okazję spotkać! Rządzi wszystkimi, żąda uległości, a każdego dnia bierze inną pracownicę. A ja…- zacięła się, wspominając ostatnie upokorzenie. - A ja potem muszę szorować jego spermę ze ściany i podłogi. Muszę klęczeć wypięta, bo tak sobie życzy i czyścić ten burdel, robiąc za kukiełkę, która nie wie nawet, że żyje!


Pan Ollivander zamilkł, zaciskając blade ręce na kołdrze. Tego się nie spodziewał. Nie miał pojęcia, jak naprawdę wygląda życie na zewnątrz i po tym, co usłyszał, wolałby chyba nie wiedzieć.


- Przepraszam - wyszeptała wpatrując się w swoje drżące dłonie.


- To nic. Dobrze, że to powiedziałaś. Teraz powinno ci być lżej - starał się ją pocieszyć.


- Nieważne - machnęła ręką, jakby chciała odgarnąć nieprzyjemne słowa.- Szara rzeczywistość. To idę po śniadanie.


Wyszła, starając się zapanować nad nierównym oddechem. Bytowanie w obecnym świecie było straszne: niesprawiedliwe traktowanie mugoli, czarodziei takich jak ona oraz słabszych i chorych jednostek. Tylko czystokrwiści zwolennicy Voldemorta zyskali jego przychylność. Tylko oni mieli przywileje, zajmowali dobre stanowiska i żyli normalnie, bez rzuconej klątwy. Reszta była zwierzętami, pionkami, które Czarny Pan przesuwał w prawo i lewo. Kto się uwolnił, był zabijany. Kto był mugolem, prędzej czy później był zabijany. Kto był taki jak ona, mógł być pewny, że którejś jesieni stanie na Placu Zagłady i ostatnie, co poczuje, to ból odrąbywanych kończyn.
Przywarła do kamiennej ściany, zamykając oczy. Mogła umrzeć. Ostateczna Bitwa pochłonęła wiele istnień, mogła i ją.


- Weź się w garść - nakazała samej sobie, potrząsając głową.


- Lucjusz zawsze miał chore upodobania.- usłyszała złowieszczy syk. Snape stał w progu sypialni, a jego czarne oczy, śledziły skrupulatnie ruchy jej ciała.


- Zdążyłam zauważyć…- wbrew własnej woli, na policzkach poczuła rumieniec zażenowania. Snape powinien być ostatnią osobą, która mogłaby to usłyszeć.


- Radzę wyciszać pomieszczenia, jeśli nie chcesz, by ktoś podsłuchiwał. A i jeszcze jedno - uniósł w górę kościsty palec.
- Nie jesteśmy na „ty”, Granger.

Wywróciła oczami, kiedy minął ją sprężystym krokiem. Nie wiedziała już, czy życie na zewnątrz było gorsze, czy to, które musiała dzielić ze Snapem.

Komentarze

  1. Wielbię Cie za nowy rozdział ale jednocześnie nie cierpię bo taki krótki! Jestem uzależniona od twoich opowiadań.
    Pozdrawiam i życzę weny, Calida.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! Jesteś cudowna! Tworzysz fantastyczne opowiadania i ja naprawdę zastanawiam się skąd ty bierzesz tak wspaniałe pomysły? Rozdział świetny!!! Weny!!

    OdpowiedzUsuń
  3. No nareszcie. Juz myślałam ze zapomnialas o sterowanych. Kocham twoje pisanie. Lubie ten mrok ktory tu przedstawiasz. Co prawda pisze sie świniom nie świnią. Strasznie podoba mi się tu snape, ale tego lucjusza to chyba tak zrobiłaś specjalnie mi na zlość . W każdym razie jak czytam. Mam lofki na maksa. Pozdrawiam. Katia_Black

    OdpowiedzUsuń
  4. No i taki prawdziwy Snape jest ok. Nie lubię, gdy w blogach go idealizują. Jest wredny i taki powinien być. Szkoda, że tak krótko ale wiem, że sesja i te sprawy. I ogólnie to gratuluje zdania! :D
    Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdział tu i na Titanicu! :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach, idealny Severus, taki irytująco-stanowczo-gburowaty :D
    Widzę, że robisz z Lucjusza dupka, dobrze mu tak :>
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam takiego Severusa, choć sądzę, że gdyby przyszło mi żyć tak blisko Niego, szybko zmieniłabym zdanie.
    Ubóstwiam sposób w jaki opisujesz świat kontrolowany przez Voldemorta. Przywodzi mi na myśl książki o tematyce wojennej, które strasznie mi się podobają. Strach, mrok i niepewność są idealnie przedstawione.

    Życzę dużo Weny i czasu
    Pozdrawiam serdecznie
    I czekam niecierpliwie na kolejny rozdział tu oraz na "Titanicu"
    bullek

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Postawiłaś sobie wysoko poprzeczkę, bo o ile Severusa zwykłego piszę się trudno, przynajmniej tak uważam, to z Severusem, który na dodatek załamał się jeszcze bardziej... dobrze sobie radzisz, bardzo lubię go w twojej odsłonie, Hermionę zresztą też. Jest w tym tyle ludzkich uczuć, naturalności. Opisy też są niesamowite, ostatnio zaczęłam bardziej na nie zwracać uwagę, a nawet polubiłam.
    Mam nadzieję, że poszło Ci dobrze na sesji. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. O matko! Faktycznie świat, który opisała Hermiona, nie wygląda kolorowo..
    Nie lubię Lucjusza, ale w tym opowiadaniu chyba już go wręcz nienawidzę. ..
    Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału. :)
    Życzę weny, czasu i cierpliwości!
    ~~ mlodzia113

    OdpowiedzUsuń
  10. Mrocznie, paskudnie, ohydnie! Severus cudownie obrzydliwy (choć mam nadzieję, że się otrząśnie!), Lucjusz obrzydliwie - obrzydliwy. Tak ma być! Jestem pod wrażeniem. Kocham twoje pisanie. Czekam na więcej. Weny życzę! Pozdrawiam
    Lamia :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nareszcie nowy rozdzial, nie moglam sie doczekac! Szkoda tylko, ze taki krotki ;( teraz nie pozostaje nic innego jak wypartywac nastepnego, mam nadzieje, ze pojawi sie jak najszybciej ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej! Co prawda już komentowałam, ale teraz tak sobie czytam na spokojnie i zastanawiam się co sperma Lucjusza robiła na ścianie i podłodze? Jakiż on rozrzutny, ha, ha, ha...! A ja myślałam że wolałby żeby się znalazła na jego ofiarze lub w niej. A jednak dżentelmen! :)))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahahhaah, padłam xDD No wiesz, brał sobie różne panienki, robił z nimi wszystko, co mu się chciało, więc kto bogatemu zabroni dojść na dywan? xD Celował na twarz, kiedy klęczała i trafił w ścianę:PP Starość nie radość :PP

      Usuń
  13. Wow. To opowiadanie jest świetne. Szczerze mówiąc, to to jest moim pierwszym, gdzie Voldemort doszedł do władzy. Zawsze jakoś się przed nimi wzbraniałam, ale jak widzę, zaczynam z dużym zaskoczeniem i zadowoleniem. Naprawdę świetnie piszesz. Czekam na następny rozdział. c:

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty